poniedziałek, 31 października 2016

Pitaja z nasion - czwarty rok uprawy

     Przez ostatnie dwa lata uprawy pitaje nie urosły zbyt wiele, przede wszystkim z powodu rzadkiego ich przesadzania. Niemniej widać, że nieco się "postarzały". Kaktusy te są bezproblemowe w uprawie - są odporne na wszystkie krajowe szkodniki (a przynajmniej nie znalazłem jeszcze takiego, który by je ruszył).
       Tutaj możecie obejrzeć jak wyglądały pitaje dwa lata temu.

 Czteroletnie pitaje. W niektórych miejscach trochę posiwiały ze starości. ;)

Pitaje z bliska. Towarzysze w doniczkach to Ice plant.

Marakuja, męczennica jadalna - czwarty rok uprawy

      Minęły już ponad cztery lata od wysiewu męczennicy jadalnej, zwanej marakują. Ten gatunek męczennicy jest jednym z bardziej odpornych: roślina nie jest ruszana przez żadne szkodniki typu przędziorki, mączliki czy mszyce (w przeciwieństwie do niektórych innych gatunków). Smakuje za to różnym zwierzętom podgryzającym liście, np. ślimakom, choć nie jest to wielki problem w porównaniu do owadów. Roślina również doskonale znosi również zimowanie w domu w temperaturze pokojowej. Niestety przez cały okres uprawy pnącze nie zakwitło ani razu...
       Ze względu na szybki wzrost rośliny (pod koniec sezonu pędy mogą osiągać długość do 1,5-2 metrów) zmuszony jestem przycinać marakuję co roku, inaczej nie zmieściłaby się w pokoju. :)
 
 Marakuja w całej okazałości. 

Liście i pędy. Widoczne uszkodzenia liści spowodowane przez głodne owady i nie tylko.

sobota, 29 października 2016

Peyotl, Lophophora - miła niespodzianka

      Chociaż jazgrza Williamsa, zwana również popularnie peyotlem uważana jest za jeden z najwolniej rosnących kaktusów, zmieniła się u mnie nie do poznania! Mocno zmaltretowana połowa rośliny w trakcie wakacji na świeżym powietrzu sporo urosła i przestała wyglądać na ledwo żywą. Naprawdę cieszy oko.

Jeszcze pół roku temu lewa połowa rośliny wyglądała na umierającą...

Palma daktylowa z nasion - aktualizacja, czwarty rok uprawy

      Palma daktylowa jest jedną z moich ulubionych roślin: jest całkowicie odporna na mszyce, przędziorki, mączliki, tarczniki i chyba każde inne paskudztwo mogące podgryzać rośliny doniczkowe. Do tego bez problemu znosi okresy suszy i niedoboru światła zimą. No i z roku na rok wygląda coraz ładniej...
      Tutaj możecie obejrzeć zdjęcia mojej palmy wykonane ubiegłego roku latem.

Czteroletnia palma daktylowa.

Kawa z nasion - aktualizacja

      Moje kawy niedawno obchodziły piąte urodziny. Z tej okazji otrzymały nowe mieszkania - większe donice ze świeżym podłożem. Wygląda na to, że im się spodobają. :)
      W ubiegłym roku wniosłem kawy zbyt późno do domu, przez co mocno rośliny mocno ucierpiały, zwłaszcza jedna z nich. Na szczęście obydwie rośliny przetrwały, choć w tym roku niestety nie zakwitły. Cóż, przynajmniej urosły co nieco.
 Pięcioletnie kawy. Roślina po lewej prawie umarła zeszłej zimy po narażeniu jej na temperaturę w okolicach zera. Na szczęście kawa odżyła. :)

Ulistnienie kawy - wygląda całkiem zdrowo...

niedziela, 23 października 2016

Glediczja trójcierniowa jako bonsai - ciąg dalszy eksperymentu.

      Już pięć lat minęło od mojego ostatniego posta dotyczącego próby przekształcenia glediczji trójcierniowej w bonsai. Przez pięć lat uprawy drzewko rosło w tej samej doniczce, wszystkie pędy rosnące ostro w górę były usuwane, a jesienią roślina była wkopywana w ziemię (glediczje spokojnie wytrzymują polskie zimy w gruncie). Jaki efekt? Cóż, roślina nie przekracza 40 cm wysokości i nie do końca przypomina bonsai, ale i tak mi się podoba. :)


Małe, sześcioletnie drzewko glediczjowe - już przygotowane do zimy :)

Ciernie oraz złożone liście - reakcja rośliny na chłód.


Ashwagandha, Witania ospała - zbiór

      Sezon ogrodniczy już prawie się zakończył, toteż nadszedł czas, aby zebrać niektóre jednoroczne zioła. Jednym z nich jest witania ospała, zwana również ashwagandhą - o jej właściwościach i technice wysiewu możecie przeczytać tutaj

5 witanii rosnących w gruncie, tuż przed zbiorem.

 Porównanie - z lewej korzeń witanii rosnącej w szklarni, z prawej - korzenie roślin rosnących na zewnątrz. Różnicy praktycznie nie widać.

 Na szklarniowej witanii dojrzało zdecydowanie więcej owoców. lecz i tak uzyskałem ich niewiele.

 Wszystkie dojrzałe owoce witanii. Wystarczy nasion na przyszły rok. ;)

Oto cały zbiór korzeni z 6 roślin - prawie pełen słoik o pojemności 900 ml.

Lithops, Żywe kamienie z nasion - czwarty rok uprawy

      Po trzech latach uprawy żywych kamieni ich tempo wzrostu mocno się zwiększyło: rośliny wyraźnie urosły. Zaczynają również wyglądać dekoracyjnie (wreszcie!). Lithopsy w tym zostały przeniesione na dwór na stanowisko w pełnym słońcu przez cały czas. Trochę podłoża zostało ostatnio wypłukanego dzięki długotrwałym deszczom; braki uzupełniłem mieszaniną torfu uniwersalnego z piaskiem w stosunku 1:4. Chyba im się spodobało. :)
        Tutaj możecie obejrzeć zdjęcia żywych kamieni wykonane trzynaście miesięcy temu. :)

 Żywe kamienie po czterech latach uprawy - ależ urosły!

     

niedziela, 2 października 2016

Granat w gruncie - kwitnienie !

      W tym roku zostałem miło zaskoczony przez mojego granatowca rosnącego na ogrodzie - po raz pierwszy zakwitł! Owoców oczywiście z tego nie będzie, przynajmniej na razie. Pierwsze kwiaty pojawiające się na granacie są z reguły tylko męskie lub tylko żeńskie, dlatego nie ma co liczyć na ich zapylenie. Również owocowanie u starszej rośliny będzie kłopotliwe lub wręcz niemożliwe, ponieważ kwiat otwarł się w połowie sierpnia. Niestety nie ma szansy na dojrzenie owoców przed zimą. Tak czy siak muszę przyznać, że kwiaty cieszą oko. :)
 Początek sierpnia: pąk kwiatowy powoli się otwiera.

 Połowa sieprnia: pierwszy kwiat!

Kwiat okazał się być męski. Z owoców nici, ale prezentuje się super. :)

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Kolcowój chiński, Jagody goji z nasion - uprawa

      Kolcowój chiński (Lycium chinense) jest wieloletnim krzewem pochodzącym z Azji Środkowej, należącym do rodziny psiankowatych - tak jak pomidory i papryka. Ostatnio uprawa tej rośliny w naszym klimacie staje się coraz bardziej popularna ze względu na jej właściwości lecznicze: kora tego krzewu posiada właściwości hepatoprotekcyjne (chroni wątrobę przed działaniem toksyn), a także obniża ciśnienie. Natomiast owoce, zwane jagodami goji wykazują działanie zapobiegające miażdżycy oraz cukrzycy oraz zawierają sporą dawkę przeciwutleniaczy i witaminy A. Ponadto owoce są bardzo smaczne. :)
      Rośliny goji można rozmnażać zarówno z  nasion, jak i poprzez sadzonkowanie. Świeże nasiona mogą wykiełkować zarówno po dwóch tygodniach od wysiewu, jak i po paru miesiącach; do tego młodym siewkom zdarza się paść ze względu na choroby grzybowe. Uważam, że opisy na stronach sklepów ogrodniczych są nieco przesadzone co do czasu kwitnienia roślin - goji pozyskane z nasion kwitnie i owocuje nie po 2-3 latach, jak podają sklepy, a co najmniej po czterech... Więc jeżeli ktoś nie ma cierpliwości, polecam raczej zakup sadzonek. 
      Ja wybrałem opcję pierwszą, która pomimo długiego czekania na owoce ma dużą zaletę - roślina jest u nas od początku, dlatego też będzie zahartowana i zaaklimatyzowana, gdy dorośnie. Nasiona wysiewamy płytko, na głębokości do 0,5 cm, po czym utrzymujemy lekko wilgotną ziemię. Podłoże można uprzednio wysterylizować, aby zabezpieczyć je przed larwami ziemiórek i grzybami chorobotwórczymi, chociaż ja tego nie zrobiłem...

 Wrzesień 2011: pierwsze siewki; niektóre rośliny padły wkrótce po wykiełkowaniu...

Styczeń 2012: kolejne wschody, najstarsza roślina okazała się być mutantem... 

      Okazało się, że najstarsza z roślin wyrosła jakaś zmutowana - zamiast piąć się w górę, wytworzyła rozetę liści zupełnie jak jakaś kapusta... dopiero kolejne rośliny, skiełkowane po kolejnych trzech miesiącach rosły normalnie.

  
 Czerwiec 2012: normalne rośliny i mutant...

       Uprawa goji w doniczce okazała się w miarę prosta: rośliny rosły bardzo ładnie w doniczkach, nawożone od czasu do czasu nawozem uniwersalnym. Niestety zdarzały się ataki szkodników: kolcowój okazał się być smacznym kąskiem dla przędziorków, które od czasu do czasu go atakowały. Na szczęście jeden oprysk załatwiał z reguły sprawę do końca sezonu. Jeśli chodzi o choroby grzybowe, to kolcowój najbardziej jest na nie wrażliwy tuż po wykiełkowaniu: kilka malutkich siewek po prostu zwiędło z dnia na dzień, a powodem była najprawdopodobniej zgorzel korzeni.
       Jeżeli jednak chcemy doczekać się owoców, to musimy roślinę przesadzić z doniczki do gruntu. Po przestudiowaniu literatury okazało się, że goji jest rośliną odporną zarówno na mrozy do -20 stopni, jak i na suszę, tak więc bez problemu można go uprawiać w gruncie w naszym kraju. Posadziłem jedną, najsilniejszą jagodę goji w narożniku szklarni i tak sobie roślinka żyła w niej przez trzy kolejne lata, aż w czwartym roku uprawy (czyli w 2015) pojawiły się pierwsze kwiaty i owoce! Niestety było ich zaledwie kilka. W tym miejscu muszę dodać, że goji jest rośliną samopylną i do uzyskania owoców wystarczy jeden okaz.
      Przez te wszystkie lata uprawy kolcowój wyrósł na pokaźny krzew o wysokości do 2 metrów, odporny praktycznie na wszystko - bez problemu znosił mrozy czy susze (oczywiście wtedy trzeba go podlewać). Roślina nie wymaga gleby najwyższej jakości, ale będzie w takiej lepiej owocować. Nawożę kolcowój dwa-trzy razy w sezonie nawozem uniwersalnym i najwyraźniej bardzo mu to pasuje. Dodatkowo im więcej światła zapewnimy roślinie, tym lepiej będzie rosła i obficiej kwitła.

 Sierpień 2015: Duuuuży krzew i pierwszy owoc :) pnącze obok to marakuja, a mały krzaczek to cytrynka.

      Kolcowój ma jednak pewną wadę: starsze okazy wytwarzają odrosty korzeniowe, i od czasu do czasu w szklarni wyrastają mi z ziemi pędy goji w odległości nawet do 2 metrów od głównego krzewu. Na szczęście po wykopaniu ich łopatą ma się spokój na parę miesięcy.

 Maj 2016: Goji po przycięciu.

     Goji przez te wszystkie lata rosło nawet zbyt bujnie, dlatego też w tym roku po zimie postanowiłem nieco przerzedzić krzew. Literatura podaje, że przycinanie rośliny, nawet ostre, stymuluje kwitnienie i owocowanie, także jest to wskazane dla uzyskania jako takich plonów. Na które zresztą liczę w tym roku. :)

wtorek, 21 czerwca 2016

Ashwagandha, Withania ospała - uprawa

      Ashwagandha (Withania somnifera), zwana również witanią ospałą lub indyjskim żeńszeniem, należy do rodziny psiankowatych (Solanaceae, jak papryka, ziemniak czy pomidor) i jest wieloletnią lub jednoroczną (w naszym klimacie) rośliną zielną dorastającą do wysokości 30-75 cm. Występuje naturalnie na terenie północnej Afryki, południowo-wschodniej Europy oraz południowej Azji. Roślina ta znalazła zastosowanie w medycynie ajurwedyjskiej (tradycyjnej hinduskiej medycynie) jako lek stosowany zewnętrznie na trudno gojące się rany, guzy czy wrzody - stosowane wtedy są owoce lub liście - lub wewnętrznie w celu leczenia osłabienia, impotencji, reumatyzmu czy ogólnego wyczerpania - wtedy wykorzystywany jest korzeń.
      Po zbadaniu składu chemicznego korzeni witanii ospałej okazało się, że zawierają one wiele zróżnicowanych alkaloidów, fitosteroli, kumaryn oraz laktonów steroidowych, z których najbardziej znana jest witaferyna A. Korzeń ashwagandhy jest cenionym surowcem zielarskim - wykazuje działanie przeciwstresowe, adaptogenne, poprawia samopoczucie i zdolność zapamiętywania, działa przeciwlękowo, przeciwrakowo, zapobiega cukrzycy, poprawia parametry krwi (obniża cholesterol, podnosi hemoglobinę), poprawia działanie układu odpornościowego, pobudza działanie tarczycy, wzmacnia kości przez podniesienie ich stopnia uwapnienia, a nawet potrafi zahamować siwienie włosów. Po poznaniu jej właściwości postanowiłem rozpocząć uprawę. :)
      Ponieważ w naszym klimacie jest to roślina jednoroczna, uprawę należy rozpocząć już wczesną wiosną poprzez przygotowanie rozsady. Nasiona witanii wysiewamy do doniczek w okresie od marca do kwietnia na głębokości 0,5-1 centymetra i utrzymujemy przez okres kiełkowania wilgotne podłoże. Jeżeli nasiona były świeże, rośliny wykiełkują po 7-14 dniach. Ze względu na to, iż najcenniejszą częścią rośliny jest korzeń, uprawa w gruncie wydaje się dużo lepszym pomysłem od uprawy w doniczkach.
       Gdy minie okres przymrozków, a nasze rośliny nieco już podrosły, przesadzamy je do gruntu zachowując odstęp 20-30 cm. Ashwagandha powinna być regularnie nawadniana, choć nie trzeba jej podlewać tak intensywnie, jak pomidora. Stanowisko może być równie dobrze słoneczne, jak i półcieniste, choć w teorii w dobrze nasłonecznionym otoczeniu ashwagandha wyprodukuje więcej dobroczynnych związków. Rośliny nawozimy raz-dwa razy w roku albo nawozem wieloskładnikowym, albo organicznym (wybrałem tę drugą opcję). Ponadto przed posadzeniem roślin do gruntu dobrze jest wsypać na dno dołka nieco dobrej, kompostowej ziemi; ułatwi to przyjęcie się rośliny i zapewni jej dostęp do mikroelementów na pewien czas.
     Ponieważ nasz kraj nie jest naturalnym obszarem występowania ashwagandhy, jedynymi chorobami czy szkodnikami mogą być te, które atakują inne psiankowate - pomidory, ziemniaka czy paprykę. Bardzo możliwe, że rośliny mogą zostać zaatakowane przez mszyce, przędziorki lub stonkę ziemniaczaną - wszystkie te szkodniki zwalczamy albo opryskami ekologicznymi albo insektycydami. Nie jestem natomiast pewien co do chorób, które mogą atakować ashwagandhę - mam nadzieję, że nic paskudnego na nich się nie pojawi. :)
       Zbioru surowca zielarskiego dokonujemy jesienią przed nadejściem pierwszych przymrozków - zbieramy i suszymy jej owoce, a po wykopaniu roślin suszymy również korzenie, po uprzednim ich umyciu i rozdrobnieniu. Ponieważ pierwszy raz próbuję uprawy tej rośliny zielarskiej, będę informować o postępach na bieżąco. :)
Młode siewki ashwagandhy - jeszcze przed przesadzeniem do gruntu.

Pitanga, goździkowiec - ciąg dalszy

      Goździkowiec jednokwiatowy (Eugenia uniflora), zwany pitangą bez problemów przetrwał kolejną zimę. Ponieważ był bardzo gęsto ulistniony postanowiłem nieco go przerzedzić, i to okazało się lekkim błędem - okazało się, że roślina zawiązuje kwiaty tylko na starszych, dwu-trzyletnich pędach. Dlatego też w tym roku roślina zawiązała tylko dwa owoce. Na szczęście pitanga przyrasta bardzo szybko i nie choruje, dlatego też w przyszłym roku nie będę jej przycinać i będę trzymać kciuki, aby na krzaczku pojawiło się dużo pysznych owoców. :)

 Czteroletni goździkowiec.
A tutaj ukrył się jeden z owoców :)

Kanna z nasion - ciąg dalszy

     Wygląda na to, że kanny (Sceletium tortuosum) bardzo lubią przebywanie na zewnątrz w okresie od wiosny do jesieni - roślina, która nie była w ogóle wystawiana na dwór dość szybko zmarniała zimą, natomiast te, które zostały na dworze do późnej jesieni przezimowały później na parapecie bez problemu. Trzy kanny, które pozostały przy życiu, zostały przeniesione do szklarni na początku kwietnia tego roku, a następnie, w połowie czerwca, dwie z nich przeniosłem na dwór w miejsce, gdzie przez cały dzień pada na nie bezpośrednio słońce. Trzecia z kann została w szklarni - w ramach eksperymentu porównawczego.
      Wszystkie trzy rośliny dają sobie radę niezależnie od warunków i rosną, jednak zdecydowanie różnią się wyglądem -te rosnące na dworze nie są takie bujne, mają cienkie, czerwone łodyżki i dużo bardziej intensywnie zielone liście, natomiast kanna rosnąca w szklarni jest zdecydowanie większa, ale wygląda trochę bardziej "blado". Ponieważ wszystkie rośliny dają sobie radę, nie mogę powiedzieć, który sposób uprawy jest lepszy dla nich - to się dopiero okaże. :)

Roczne kanny. Środkowa przebywa w szklarni, natomiast pierwsza i trzecia w plenerze.

sobota, 14 maja 2016

Granat w gruncie - piąty rok

      Minęło już pięć lat, od kiedy posadziłem do gruntu jeden okaz granata (Punica granatum). Roślina dzięki kopczykowaniu zimuje bez problemów. Mniej więcej tydzień temu granat zaczął nieśmiało wypuszczać pierwsze liście. Robi to nieco później, niż w ubiegłych latach, w każdym razie jestem zadowolony, że przeżył kolejną zimę. :)

Granat budzi się do życia :)

Pierwsze, drobne listki.


sobota, 7 maja 2016

Ice plant z nasion - aktualizacja

      Wciąż posiadam jeden z okazów Ice plant (Delosperma bosseranum), który wysiałem pięć lat temu. Okazało się, że w zeszłym roku po kwitnieniu jedno nasionko pozostało w ziemi, wykiełkowało no i roślina miała towarzysza przez jakiś czas :)
Starszy, pięcioletni Ice plant oraz jednoroczna siewka.

      Po ich rozdzieleniu i delikatnym przycięciu muszę przyznać, że kilkuletni Ice plant posiada pewne walory dekoracyjne:
Pięcioletni Ice plant - przypomina trochę bonsai...

      Natomiast młodsza roślina przygotowuje się właśnie do kwitnienia:

Młody Ice plant z widocznym kwiatem i pąkami kwiatowymi.

      Uważam, że Ice plant jest całkiem ładnym sukulentem, łatwym w uprawie i odpornym na błędy ogrodnicze. Trzeba jednak trochę poczekać, aby roślina zaczęła wyglądać dekoracyjnie...
      Tutaj możecie obejrzeć jak wyglądały Ice plant dwa lata temu. Moim zdaniem roślina bardzo się zmieniła, i to na plus. :)

Herbata z nasion - aktualizacja

      Herbata z nasion straciła część liści i pędów przez okres zimowy, ale po wiosennej wymianie podłoża rozpoczyna wzrost w kolejnym roku uprawy. Krzaczek ma już pięć lat, mimo, że nie wygląda na tyle :) Tutaj możecie obejrzeć zdjęcia herbaty z ubiegłego roku.
      Podczas wiosennego przycinania zebrałem kilkanaście gramów liści, które po ususzeniu służyły mi za własną, naturalną herbatę.W smaku nie jest jednak podobna do kupnych zielonych herbat, posiada taki "trawiasty" posmak, ale nie jest najgorsza. :)

Pięcioletni krzew herbaciany trzyma się całkiem nieźle :)

Opuncja figowa - aktualizacja

      Mija właśnie piąty rok uprawy opuncji figowej (Opuntia ficus-indica) wyrosłej z nasion. Rośliny nie sprawiają żadnych problemów, dopóki ktoś nie zechce ich dotknąć lub przesadzić... :) kwitnienia na razie się nie doczekałem, być może z powodu braku zimowania. Tutaj możecie obejrzeć, jak wyglądały opuncje dwa lata temu.
Pięcoletnie siewki opuncji. Wyglądają bardzo... opuncjowato :)

środa, 13 kwietnia 2016

Jazgrza Williamsa (Pejotl, Peyotl, Peyote) - uprawa

      Jazgrza Williamsa (Lophophora williamsii), znana przede wszystkim jako Pejotl/Peyotl jest niewielkim, bardzo wolno rosnącym i dorastającym do maksymalnie kilkunastu centymetrów sukulentem występującym naturalnie w niektórych rejonach Ameryki Północnej. Roślina ta jest słynna przede wszystkim dzięki meskalinie powstającej w jej skórce - substancji wykazującej działanie halucynogenne i psychodeliczne. Dwudziestowieczny polski artysta Witkacy, czyli Stanisław Ignacy Witkiewicz tworzył między innymi obrazy, które często malował będąc pod wpływem różnych halucynogennych substancji, a jedną z nich była właśnie meskalina. Na takich obrazach zawsze zostawiał podpis informujący osobę go oglądającą co autor zażywał tuż przed malowaniem. :)
      Amatorów wrażeń jednak poinformuję - Peyotl rosnący w polskich warunkach  nie będzie posiadać właściwości halucynogennych. Nawet jeżeli zapewnimy naszej roślinie idealne warunki, roślina wyprodukuje i nagromadzi meskalinę w ilości działającej halucynogennie dopiero po kilkunastu latach. Ponadto w roślinach nie rosnących w warunkach naturalnych poza meskaliną produkowane są również różne inne, działające nieprzyjemnie na układ pokarmowy alkaloidy. Zatem zjedzenie takiego kaktusa skończy się prędzej biegunką i wymiotami, niż halucynacjami. W Polsce Pejotl jest uprawiany raczej jako roślina ozdobna lub ciekawostka botaniczna. :)
       Roślina ta w naszym kraju nie jest praktycznie rozmnażana przez nasiona, dlatego też w zasadzie jedynym sposobem pozyskania jej jest rozmnażanie przez podział rośliny matecznej. Swoją szczepkę Pejotla otrzymałem od zaprzyjaźnionego hobbysty-kaktusiarza dwa lata temu. Z początku myślałem, że połowa rośliny jest obumarła - wyglądała na zaschniętą, jednakże okazało się, że po jakimś czasie nabrała nieco zielonego koloru...

Pejotl w formie dwóch "guzików" - jeden z nich jest naprawdę mocno zmaltretowany...

     Uprawa Pejotla wymaga cierpliwości; jest to jeden z najwolniej rosnących kaktusów. Rośliny rozpoczynają kwitnienie najwcześniej po dziesięciu, a czasami i po trzydziestu (!) latach. Sama roślina nie jest jednak jakoś strasznie wymagająca w uprawie.
       Powolny wzrost może być również zaletą - nie potrzebujemy ani dużej przestrzeni, ani sporych doniczek, spokojnie wystarczy taka o średnicy 5-7 cm. Zadbajmy jedynie o otwory w dnie doniczki, ponieważ roślina nie znosi długiego namaczania korzeni. Podłoże do uprawy powinno być dość lekkie, przepuszczalne i nie utrzymujące zbyt długo wody. Ja użyłem kupnej ziemi do kaktusów z niewielką domieszką keramzytu i wysterylizowanego piasku, wygląda na to, że Pejotl się w takim podłożu bardzo dobrze czuje. :)
      Jak już wcześniej wspomniałem, Pejotl nie znosi zbyt wilgotnego podłoża przez dłuższy czas, zwłaszcza w okresie zimowym. Od późnej jesieni do wczesnej wiosny podlewamy kaktusa bardzo skąpo, właściwie jedynie delikatnie zraszamy podłoże raz w tygodniu. Kaktus może się przez to lekko pomarszczyć - to normalne. W okresie wiosenno-letnim możemy podlewać kaktusa raz na tydzień nieco śmielej pod warunkiem usuwania nadmiaru wody. Swojego Pejotla trzymałem latem na dworze również w okresach deszczowych. Przetrwał to bez szkody dzięki temu, że doniczka stała bez podstawki i nadmiar wody był natychmiastowo odprowadzany. Roślinę nawozimy raczej skromnie - wystarczy rozcieńczony nawóz wieloskładnikowy raz w miesiącu w okresie wiosenno-letnim.
      Tak jak większość innych kaktusów, Pejotl jest rośliną raczej ciepłolubną i nie powinien być narażany na temperatury poniżej 10-12 stopni Celsjusza. Nie znam najniższej temperatury, którą ten gatunek wytrzymuje, aczkolwiek przymrozki są dla niego z pewnością zabójcze. W okresie zimowym możemy ewentualnie obniżyć nieco temperaturę do 16-18 stopni Celsjusza, nie zaszkodzi to roślinie.
      Lophophora williamsii jest gatunkiem światłolubnym - najlepiej się czuje w pełnym słońcu, jednak toleruje również mniej nasłonecznione stanowiska. Pejotl ze spokojem wytrzyma zimowanie na północnym parapecie w lekko zacienionym miejscu.
      Być może dzięki zawartości różnych nieprzyjemnych alkaloidów Pejotl wydaje się być ignorowany przez wszystkie krajowe szkodniki. Ze względu na wiecznie suche podłoże nawet ziemiórki nie odważyły się składać jaj w doniczce z tą rośliną ;) natomiast główną chorobą grzybową i/lub bakteryjną mogącą zaatakować Pejotla to gnicie korzeni spowodowane notorycznym przelewaniem. Porażoną roślinę można próbować ratować odcinając zdrową część, zostawiając ją na kilka-kilkanaście dni poza doniczką w celu zaschnięcia powstałej rany, a następnie  umieszczając ją w wysterylizowanym, suchym podłożu. Istnieje spora szansa, że kaktus się uratuje. W podobny sposób rozmnażamy Pejotla - po prostu odcinamy "guziki", po czym sadzimy je w nowym podłożu po kilkunastu dniach.
Pejotl widziany z boku.

niedziela, 21 lutego 2016

Roślina - żółw z nasion

      W swej kolekcji roślin posiadam kilka roślinek, które rosną u mnie już co najmniej rok, a jeszcze ich nie pokazywałem na blogu. Czas to zmienić. :)
      Pochrzyn słoniowy (Dioscorea elephantiphes) jest wieloletnim pnączem należącym do rodziny pochrzynowatych (Dioscoreaceae). Wytwarza okręcające się pędy o długości do 2 metrów - wysokość rośliny zależy zatem od podpory, na jakiej owe pędy umieścimy. W naturze występuje w południowo-wschodniej Afryce, a w innych rejonach świata jest często uprawiana ze względu na niecodzienny wygląd bulwy (kaudeksu) - u kilkuletnich roślin kaudeks zaczyna pękać i przypominać wyglądem skorupa żółwia.
      Roślina rozmnażana jest z nasion - nie każde kiełkuje, zatem powinniśmy posiadać ich nieco więcej. Przed wysiewem nasiona powinniśmy namoczyć w ciepłej wodzie przez 24 godziny. Siewu dokonujemy na głębokości 0,5 - 1cm w podłożu do kaktusów lub mieszance podłoża do kaktusów z torfem wzbogaconym - ja użyłem tej drugiej opcji. Kiełkowanie roślin może trwać około miesiąca.
      Uprawa rośliny jest dość prosta: chociaż jest ona sucholubna, to posiada dość delikatne korzenie, dlatego podlewamy ją skromnie, ale regularnie zarówno przez okres wzrostu i spoczynku. Właśnie - w naturze roślina rośnie w porze deszczowej, natomiast w porze suchej część nadziemna obsycha i roślina "odpoczywa". W naszym klimacie natomiast fazy wzrostu i spoczynku są mocno nieregularne, moje żółwie potrafiły zapadać w sen zarówno latem, jak i zimą, każda z roślin posiadała własny rytm. Czasami rośliny zapadały w stan spoczynku nawet dwa razy do roku. Nie należy się tym przejmować - prędzej, czy później wypuści nowe pędy.
      Roślina - żółw jest gatunkiem światłolubnym, dobrze się czuje w pełnym słońcu, choć powinna dać sobie radę również na półcienistym stanowisku. Jest wrażliwa na zasolenie podłoża, dlatego też nawozimy ją rzadko i skromnie. Jeśli chodzi o temperaturę uprawy, to roślina jest wybitnie ciepłolubna - najlepiej się czuje w miejscach, gdzie wynosi ona powyżej 15 stopni Celsjusza. Nie powinna natomiast stać w miejscach chłodnych. Roślina-żółw zacznie zamierać, gdy temperatura zacznie wynosić +4 stopnie. Doniczka dla rośliny-żółwia nie musi być głęboka, jednakże dobrze, by było w niej dość miejsca na rozrost kaudeksu. Ze względu na delikatny system korzeniowy, pochrzyn przesadzamy jak najrzadziej, z reguły dopiero wtedy, gdy zaczyna brakować miejsca na dalsze rozrastanie się bulwy.
       Przez cztery lata uprawy rośliny-żółwia nie zauważyłem żadnych szkodników, które mogłyby ją ruszać. Na choroby grzybowe i bakteryjne też jest odporna, przynajmniej dopóki jej przelewamy.

Luty 2012 - dwie malutkie siewki...

Wrzesień 2014 - żółwie nieco podrosły, jak widać. Proszę zwrócić uwagę na bardzo stylowe podpory dla pnącza :)

 Luty 2016 - dalszy wzrost. Jedna roślina zapadła w stan spoczynku, druga ciągle rośnie...

 Czteroletni pochrzyn w fazie wzrostu.

 Charakterystyczny kaudeks rośliny-żółwia w okresie spoczynku. Faktycznie trochę przypomina skorupę tego gada. ;)


sobota, 20 lutego 2016

Przęśl zielona - ciąg dalszy

      Okazało się, że najtrudniejszą częścią uprawy przęśli zielonej (Ephedra viridis) jest jej wykiełkowanie - z około stu nasion wykiełkowało kilka roślin, a ponad miesiąc przetrwała tylko jedna.
      Uprawa samej rośliny jest już dość prosta - nie ma większych problemów ze szkodnikami, natomiast choroby grzybowe (gnicie korzeni) mogą wystąpić przy przelewaniu rośliny - mimo, iż na to nie wygląda, przęśl jest raczej sucholubną rośliną, dlatego też rośnie u mnie w uboższym podłożu i jest raczej skąpo podlewana, zwłaszcza zimą. Sądząc po tempie wzrostu, potrzeba jeszcze co najmniej roku-dwóch, aby urosła na tyle, żeby można było zebrać co nieco do zaparzenia herbaty Ma-huang...
       Tutaj możecie przeczytać więcej o uprawie przęśli oraz obejrzeć zdjęcia z początku uprawy, sprzed dziewięciu miesięcy. :)
 
Przęśl zielona trochę urosła i rozgałęziła się w ciągu dziewięciu miesięcy.
Ujęcie z boku.

Drzewo pijanych papug - czwarty rok uprawy

      Drzewo pijanych papug jest jedną z roślin, które wytrzymały u mnie najdłużej :) w ciągu czterech lat nabrało pokroju typowego dla roślin drzewiastych, z jednym pniem. Pomimo niskich wymagań glebowych zmiana podłoża z ziemi ogrodowej na torf wzbogacony roślina wyraźnie lepiej się czuje. Dodam również, że w kwestii odporności na szkodniki i choroby niewiele się zmieniło - choroby i owady się jej nie imają :). Tutaj możecie obejrzeć, jak roślina wyglądała prawie dwa lata temu.

 Czteroletnie drzewo pijanych papug - rośnie powoli, ale bezproblemowo :)
Zbliżenie na koronę - młode liście mają różowawy kolor.