poniedziałek, 27 czerwca 2016

Kolcowój chiński, Jagody goji z nasion - uprawa

      Kolcowój chiński (Lycium chinense) jest wieloletnim krzewem pochodzącym z Azji Środkowej, należącym do rodziny psiankowatych - tak jak pomidory i papryka. Ostatnio uprawa tej rośliny w naszym klimacie staje się coraz bardziej popularna ze względu na jej właściwości lecznicze: kora tego krzewu posiada właściwości hepatoprotekcyjne (chroni wątrobę przed działaniem toksyn), a także obniża ciśnienie. Natomiast owoce, zwane jagodami goji wykazują działanie zapobiegające miażdżycy oraz cukrzycy oraz zawierają sporą dawkę przeciwutleniaczy i witaminy A. Ponadto owoce są bardzo smaczne. :)
      Rośliny goji można rozmnażać zarówno z  nasion, jak i poprzez sadzonkowanie. Świeże nasiona mogą wykiełkować zarówno po dwóch tygodniach od wysiewu, jak i po paru miesiącach; do tego młodym siewkom zdarza się paść ze względu na choroby grzybowe. Uważam, że opisy na stronach sklepów ogrodniczych są nieco przesadzone co do czasu kwitnienia roślin - goji pozyskane z nasion kwitnie i owocuje nie po 2-3 latach, jak podają sklepy, a co najmniej po czterech... Więc jeżeli ktoś nie ma cierpliwości, polecam raczej zakup sadzonek. 
      Ja wybrałem opcję pierwszą, która pomimo długiego czekania na owoce ma dużą zaletę - roślina jest u nas od początku, dlatego też będzie zahartowana i zaaklimatyzowana, gdy dorośnie. Nasiona wysiewamy płytko, na głębokości do 0,5 cm, po czym utrzymujemy lekko wilgotną ziemię. Podłoże można uprzednio wysterylizować, aby zabezpieczyć je przed larwami ziemiórek i grzybami chorobotwórczymi, chociaż ja tego nie zrobiłem...

 Wrzesień 2011: pierwsze siewki; niektóre rośliny padły wkrótce po wykiełkowaniu...

Styczeń 2012: kolejne wschody, najstarsza roślina okazała się być mutantem... 

      Okazało się, że najstarsza z roślin wyrosła jakaś zmutowana - zamiast piąć się w górę, wytworzyła rozetę liści zupełnie jak jakaś kapusta... dopiero kolejne rośliny, skiełkowane po kolejnych trzech miesiącach rosły normalnie.

  
 Czerwiec 2012: normalne rośliny i mutant...

       Uprawa goji w doniczce okazała się w miarę prosta: rośliny rosły bardzo ładnie w doniczkach, nawożone od czasu do czasu nawozem uniwersalnym. Niestety zdarzały się ataki szkodników: kolcowój okazał się być smacznym kąskiem dla przędziorków, które od czasu do czasu go atakowały. Na szczęście jeden oprysk załatwiał z reguły sprawę do końca sezonu. Jeśli chodzi o choroby grzybowe, to kolcowój najbardziej jest na nie wrażliwy tuż po wykiełkowaniu: kilka malutkich siewek po prostu zwiędło z dnia na dzień, a powodem była najprawdopodobniej zgorzel korzeni.
       Jeżeli jednak chcemy doczekać się owoców, to musimy roślinę przesadzić z doniczki do gruntu. Po przestudiowaniu literatury okazało się, że goji jest rośliną odporną zarówno na mrozy do -20 stopni, jak i na suszę, tak więc bez problemu można go uprawiać w gruncie w naszym kraju. Posadziłem jedną, najsilniejszą jagodę goji w narożniku szklarni i tak sobie roślinka żyła w niej przez trzy kolejne lata, aż w czwartym roku uprawy (czyli w 2015) pojawiły się pierwsze kwiaty i owoce! Niestety było ich zaledwie kilka. W tym miejscu muszę dodać, że goji jest rośliną samopylną i do uzyskania owoców wystarczy jeden okaz.
      Przez te wszystkie lata uprawy kolcowój wyrósł na pokaźny krzew o wysokości do 2 metrów, odporny praktycznie na wszystko - bez problemu znosił mrozy czy susze (oczywiście wtedy trzeba go podlewać). Roślina nie wymaga gleby najwyższej jakości, ale będzie w takiej lepiej owocować. Nawożę kolcowój dwa-trzy razy w sezonie nawozem uniwersalnym i najwyraźniej bardzo mu to pasuje. Dodatkowo im więcej światła zapewnimy roślinie, tym lepiej będzie rosła i obficiej kwitła.

 Sierpień 2015: Duuuuży krzew i pierwszy owoc :) pnącze obok to marakuja, a mały krzaczek to cytrynka.

      Kolcowój ma jednak pewną wadę: starsze okazy wytwarzają odrosty korzeniowe, i od czasu do czasu w szklarni wyrastają mi z ziemi pędy goji w odległości nawet do 2 metrów od głównego krzewu. Na szczęście po wykopaniu ich łopatą ma się spokój na parę miesięcy.

 Maj 2016: Goji po przycięciu.

     Goji przez te wszystkie lata rosło nawet zbyt bujnie, dlatego też w tym roku po zimie postanowiłem nieco przerzedzić krzew. Literatura podaje, że przycinanie rośliny, nawet ostre, stymuluje kwitnienie i owocowanie, także jest to wskazane dla uzyskania jako takich plonów. Na które zresztą liczę w tym roku. :)

wtorek, 21 czerwca 2016

Ashwagandha, Withania ospała - uprawa

      Ashwagandha (Withania somnifera), zwana również witanią ospałą lub indyjskim żeńszeniem, należy do rodziny psiankowatych (Solanaceae, jak papryka, ziemniak czy pomidor) i jest wieloletnią lub jednoroczną (w naszym klimacie) rośliną zielną dorastającą do wysokości 30-75 cm. Występuje naturalnie na terenie północnej Afryki, południowo-wschodniej Europy oraz południowej Azji. Roślina ta znalazła zastosowanie w medycynie ajurwedyjskiej (tradycyjnej hinduskiej medycynie) jako lek stosowany zewnętrznie na trudno gojące się rany, guzy czy wrzody - stosowane wtedy są owoce lub liście - lub wewnętrznie w celu leczenia osłabienia, impotencji, reumatyzmu czy ogólnego wyczerpania - wtedy wykorzystywany jest korzeń.
      Po zbadaniu składu chemicznego korzeni witanii ospałej okazało się, że zawierają one wiele zróżnicowanych alkaloidów, fitosteroli, kumaryn oraz laktonów steroidowych, z których najbardziej znana jest witaferyna A. Korzeń ashwagandhy jest cenionym surowcem zielarskim - wykazuje działanie przeciwstresowe, adaptogenne, poprawia samopoczucie i zdolność zapamiętywania, działa przeciwlękowo, przeciwrakowo, zapobiega cukrzycy, poprawia parametry krwi (obniża cholesterol, podnosi hemoglobinę), poprawia działanie układu odpornościowego, pobudza działanie tarczycy, wzmacnia kości przez podniesienie ich stopnia uwapnienia, a nawet potrafi zahamować siwienie włosów. Po poznaniu jej właściwości postanowiłem rozpocząć uprawę. :)
      Ponieważ w naszym klimacie jest to roślina jednoroczna, uprawę należy rozpocząć już wczesną wiosną poprzez przygotowanie rozsady. Nasiona witanii wysiewamy do doniczek w okresie od marca do kwietnia na głębokości 0,5-1 centymetra i utrzymujemy przez okres kiełkowania wilgotne podłoże. Jeżeli nasiona były świeże, rośliny wykiełkują po 7-14 dniach. Ze względu na to, iż najcenniejszą częścią rośliny jest korzeń, uprawa w gruncie wydaje się dużo lepszym pomysłem od uprawy w doniczkach.
       Gdy minie okres przymrozków, a nasze rośliny nieco już podrosły, przesadzamy je do gruntu zachowując odstęp 20-30 cm. Ashwagandha powinna być regularnie nawadniana, choć nie trzeba jej podlewać tak intensywnie, jak pomidora. Stanowisko może być równie dobrze słoneczne, jak i półcieniste, choć w teorii w dobrze nasłonecznionym otoczeniu ashwagandha wyprodukuje więcej dobroczynnych związków. Rośliny nawozimy raz-dwa razy w roku albo nawozem wieloskładnikowym, albo organicznym (wybrałem tę drugą opcję). Ponadto przed posadzeniem roślin do gruntu dobrze jest wsypać na dno dołka nieco dobrej, kompostowej ziemi; ułatwi to przyjęcie się rośliny i zapewni jej dostęp do mikroelementów na pewien czas.
     Ponieważ nasz kraj nie jest naturalnym obszarem występowania ashwagandhy, jedynymi chorobami czy szkodnikami mogą być te, które atakują inne psiankowate - pomidory, ziemniaka czy paprykę. Bardzo możliwe, że rośliny mogą zostać zaatakowane przez mszyce, przędziorki lub stonkę ziemniaczaną - wszystkie te szkodniki zwalczamy albo opryskami ekologicznymi albo insektycydami. Nie jestem natomiast pewien co do chorób, które mogą atakować ashwagandhę - mam nadzieję, że nic paskudnego na nich się nie pojawi. :)
       Zbioru surowca zielarskiego dokonujemy jesienią przed nadejściem pierwszych przymrozków - zbieramy i suszymy jej owoce, a po wykopaniu roślin suszymy również korzenie, po uprzednim ich umyciu i rozdrobnieniu. Ponieważ pierwszy raz próbuję uprawy tej rośliny zielarskiej, będę informować o postępach na bieżąco. :)
Młode siewki ashwagandhy - jeszcze przed przesadzeniem do gruntu.

Pitanga, goździkowiec - ciąg dalszy

      Goździkowiec jednokwiatowy (Eugenia uniflora), zwany pitangą bez problemów przetrwał kolejną zimę. Ponieważ był bardzo gęsto ulistniony postanowiłem nieco go przerzedzić, i to okazało się lekkim błędem - okazało się, że roślina zawiązuje kwiaty tylko na starszych, dwu-trzyletnich pędach. Dlatego też w tym roku roślina zawiązała tylko dwa owoce. Na szczęście pitanga przyrasta bardzo szybko i nie choruje, dlatego też w przyszłym roku nie będę jej przycinać i będę trzymać kciuki, aby na krzaczku pojawiło się dużo pysznych owoców. :)

 Czteroletni goździkowiec.
A tutaj ukrył się jeden z owoców :)

Kanna z nasion - ciąg dalszy

     Wygląda na to, że kanny (Sceletium tortuosum) bardzo lubią przebywanie na zewnątrz w okresie od wiosny do jesieni - roślina, która nie była w ogóle wystawiana na dwór dość szybko zmarniała zimą, natomiast te, które zostały na dworze do późnej jesieni przezimowały później na parapecie bez problemu. Trzy kanny, które pozostały przy życiu, zostały przeniesione do szklarni na początku kwietnia tego roku, a następnie, w połowie czerwca, dwie z nich przeniosłem na dwór w miejsce, gdzie przez cały dzień pada na nie bezpośrednio słońce. Trzecia z kann została w szklarni - w ramach eksperymentu porównawczego.
      Wszystkie trzy rośliny dają sobie radę niezależnie od warunków i rosną, jednak zdecydowanie różnią się wyglądem -te rosnące na dworze nie są takie bujne, mają cienkie, czerwone łodyżki i dużo bardziej intensywnie zielone liście, natomiast kanna rosnąca w szklarni jest zdecydowanie większa, ale wygląda trochę bardziej "blado". Ponieważ wszystkie rośliny dają sobie radę, nie mogę powiedzieć, który sposób uprawy jest lepszy dla nich - to się dopiero okaże. :)

Roczne kanny. Środkowa przebywa w szklarni, natomiast pierwsza i trzecia w plenerze.