Jak co roku moje tamarillo od wiosny do jesieni dorosło do wysokości mniej więcej trzech metrów. Ponieważ niedługo drzewko będzie wnoszone do domu, a nie posiadam tak wielkiego okna, zmuszony byłem je przyciąć. Niezbyt sprytnie postąpiłem nie robiąc zdjęcia tamarillo przed przycięciem... zatem w tym poście ujrzycie już przyciętą (dość radykalnie) roślinę. Na osłodę - możecie ujrzeć jak wygląda niecięte tamarillo pod koniec sezonu w tym poście - w tym roku, jak i w poprzednim wyglądało podobnie.
Mam mieszane uczucia co do tej rośliny - z jednej strony jest przysmakiem dla mszyc i mączlika szklarniowego oraz jej liście dosyć nieprzyjemnie pachną. Poza tym po trzech latach od wysiewu nadal nie widać kwiatów ani owoców... Jednakże roślina mimo ciągłego ataku szkodników jest bardzo wytrzymała i niewiele sobie z tego robi (co nie znaczy, że nie trzeba jej chronić - nie pryskana roślina robi za wylęgarnię mszyc i mączlików, które przenoszą się na inne rośliny). Poza tym tamarillo dobrze znosi zimowanie przy dostępie światła, jedynie nieco wyciągając się. No i ma mało rozbudowany system korzeniowy - nie przesadzałem jej od dwóch lat i drzewko bardzo dobrze sobie mimo tego radzi. "Pień" pomidora drzewiastego jest bardzo gruby po trzech latach uprawy, w porównaniu do innych roślin.
No cóż, póki tamarillo nie umrze nagłą smiercią - będzie u mnie rosło i ma zapewnioną opiekę. Być może wkrótce się odwdzięczy...
Tamarillo po ostrym cięciu - wygląda biednie, ale zacznie odbijać już zimą w domu...
Demonstracja grubości "pnia" pomidora drzewiastego. Na pierwszy plan wysunęły się damiany - samosiejki. :)