Od wysiewu kanny minęło już nieco pół roku. Roślinki w liczbie trzech - bo część została ususzona, a część wydałem znajomym kaktusiarzom - jak na razie są niewymagające w uprawie - są chyba odporne na wszystkie krajowe szkodniki i choroby grzybowe (no, dopóki nie przelejemy jej). Kanny dobrze znosiły również jesienne chłody - wniosłem je do pokoju dopiero pod koniec listopada, gdy temperatury spadły poniżej 5 stopni, chociaż według literatury są w stanie wytrzymać nawet pięciostopniowe przymrozki. Jedyną rzeczą, którą wręcz polecę przy uprawie kanny jest trzymanie jej na zewnątrz, przez cały dzień w pełnym słońcu - różnice między roślinami są naprawdę widoczne - spójrzcie na zdjęcia. :)
Trzy pięciomiesięczne kanny. Środkowa roślina była trzymana przez cały czas w pomieszczeniu, zewnętrzne rosły na dworze w pełnym słońcu.
Trochę czasu po wniesieniu do domu kanna zaczęła się lekko wyciągać od braku słońca.
Kanny, które rosły w domu rosły średnio 3-4 razy wolniej od tych trzymanych na ogrodzie, do tego nie wyglądały zbyt zdrowo... Dlatego też dwie roślinki rosnące domu zostały humanitarnie zlikwidowane i ususzone. :)
Poniżej ciekawostka - kanna wysiana w tym samym okresie, co moje roślinki, ale uprawiana w innym miejscu przez jednego z czytelników bloga. Bardzo ładnie mu rośnie :). Pozdrawiam Allolx!
Zdjęcie kanny Allolx. Zdrowy okaz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz