środa, 27 maja 2015

Stewia - ciąg dalszy

      Jakoś tak wychodziło, że stewię pomijałem w swych postach na blogu, a przecież warto się podzielić informacją, iż ten roślinny słodzik bez problemu zimuje na polskich parapetach :). Wysianą prawie cztery lata temu stewię przenosiłem w doniczce co jesień do domu. Przez zimę, trzymana w pokojowej temperaturze, stewia traciła swą nadziemną część (czyli te liście i pędy, które nie zostały uprzednio zebrane) i przechodziła w stan spoczynku, niezależnie od tego, czy była ustawiona na oknie południowym, czy północnym. Jednej zimy dodatkowo roślina na jesień została zaatakowana przez przędziorki, a kolejnej zimy część pędów po prostu spleśniała. Stewia jednak nic sobie z tego nie robi. Gdy ograniczyłem podlewanie, co wiosnę stewia budziła się na zimę. Także i tej wiosny się obudziła :)
 Stewia wysiana z nasion, czterokrotnie zimowana. Trochę się wyciąga z braku światła...
... ale teraz ma całe lato przed sobą!

      Co ciekawe, stewia wysiana z nasion ma nieco inny kształt liści w porównaniu z roślinami stojącymi w centrach ogrodniczych czy tych ze sklepów internetowych. Jest to spowodowane naturalną zmiennością genetyczną roślin wysiewanych z nasion. Stewie oferowane w sklepach są rozmnażane z reguły przez sadzonki - jest to dużo wydajniejsze w przypadku tego gatunku (kiełkowalność nasion stewii jest bardzo niska), jednakże tak uzyskane rośliny są idealnymi kopiami "dawcy" sadzonek. Można powiedzieć, że kupujemy klony...

piątek, 15 maja 2015

Lotos orzechodajny z nasion

    Lotos orzechodajny (Nelumbo nucifera) jest byliną należącą do rośliny lotosowatych rosnącą naturalnie na terenach Azji oraz Australii. W warunkach naturalnych lotos jest rośliną wodną i może dorastać do 3m szerokości oraz 150 cm wysokości. Przez amatorów lotos uprawiany jest głównie jako roślina ozdobna zasiedlająca np. oczka wodne. Największą wartość estetyczną rośliny stanowią kwiaty o średnicy do 20 cm, które w zależności od odmiany mogą być białe lub różowe. Rośliny lotosu wyróżniają się wieloma ciekawymi właściwościami:
- nasiona lotosu są jednymi z najbardziej żywotnych na świecie; znany jest przypadek ok. 1300-letniego nasiona znalezionego w Chinach, które wykiełkowało;
- liście lotosu pokryte są woskiem, przez co niemożliwe jest ich zmoczenie;
- lotos jest jedną z nielicznych roślin mających zdolność regulacji swojej temperatury - odkryto, iż kwiaty lotosu utrzymują temperaturę 30-35 stopni Celsjusza nawet wtedy, gdy temperatura otoczenia wynosi 10-15 stopni; przypuszczalnie roślina wabi w ten sposób zimnokrwiste owady zapylające kwiaty;
- młode liście, kwiaty, korzenie oraz nasiona są jadalne. Korzenie są używane jako warzywo w kuchni azjatyckiej, mogą być również marynowane; liści używa się do zawijania potraw; kwiaty natomiast bywają składnikami herbat ziołowych - odkryto, iż zawierają alkaloidy nucyferynę oraz aporfinę, wykazujące właściwości uspokajające, relaksujące, przeciwdrgawkowe, a także wprowadzające w stany medytacyjne;
- kiełkowanie lotosu jest "odwrotne" w porównaniu do większości innych roślin - najpierw pojawiają się liście, a dopiero później korzeń.
     
      Nasiona lotosu (u mnie w odmianie różowej) są otoczone bardzo twardą okrywą nasienną, która jest nieprzepuszczalna dla wody i gazów. Pierwszym krokiem do skiełkowania lotosu jest uszkodzenie tej okrywy, najlepiej solidnym, metalowym pilnikiem. Aby uniknąć uszkodzenia ważnego dla rozwoju rośliny korzonka oraz liścia, najlepiej jest spiłować szerszą stronę nasiona. Podczas usuwania okrywy nasiennej możemy zauważyć parę jej warstw; przestajemy piłować, gdy tylko zobaczymy jasnożółtą warstwę:
Kiełkujące nasiona lotosu

    Tak przygotowane nasiona umieszczamy w letniej wodzie, zmieniając ją codziennie. Jeśli wszystko przebiega prawidłowo, kiełkowanie powinno się rozpocząć w przeciągu 1-2 tygodni. 
       Ponieważ jest to roślina wodna, wpadłem na pomysł umieszczenia nasion w małym zbiorniku wodnym wykonanym z wiaderka po twarożku :) mianowicie do połowy wiaderka wsypałem torf uniwersalny wymieszany pół na pół z piaskiem, a następnie całość zalałem do pełna wodą - te środowisko miało imitować "staw". Następnie umieściłem kiełkujące nasiona w wiaderku przykrywając je lekko mieszaniną.
       W ciągu kilku dni woda zaczęła nieprzyjemnie pachnieć - okazało się, że przesadziłem z usuwaniem okrywy u dwóch nasion. Przez zrobione przeze mnie rany wdały się bakterie i kiełkujące nasiona zaczęły śmierdzieć i mięknąć - usunąłem je, aby uchronić trzecią roślinkę przed tym samym losem. Na szczęście ostatni lotos poradził sobie z zakażeniem:
 "Staw" z lotosem, mniej więcej półtoramiesięcznym :)
Ujęcie od góry.
      W ciągu paru tygodni nieprzyjemny zapach powodowany przez bakterie znikł, za to pojawiły się wykwity glonów. Jednak po kilkukrotnym ich wyjęciu przestały się pojawiać i lotos nie posiada aktualnie konkurencji w "stawie". Ponieważ wiaderko jest wyraźnie za małe dla rosnącego w szybkim tempie lotosu planuję zrobić roślinie w najbliższych dniach przeprowadzkę do oczka wodnego. :)
      Należy pamiętać, że w naturze lotos rośnie w cieplejszym klimacie niż Polska, dlatego też zimowanie w oczku może być nieudane - w teorii jeżeli bryła korzeniowa nie zamarznie tzn. oczko nie zamarznie do takiej głębokości, to roślina powinna odbić na wiosnę. Jak jest w praktyce - jeszcze nie wiem, zapewne podzielę bryłę na pół i część spróbuję przezimować w domu, a część zostanie w oczku w celu sprawdzenia odporności lotosu na polskie zimy. :)

poniedziałek, 11 maja 2015

Przęśl zielona (Ephedra viridis) z nasion

     Przez okres jesienno-zimowy borykałem się ze zmasowanym atakiem przędziorków, ziemiórek i miseczników, które to zaatakowały większość moich roślin, a część z nich po wybiciu szkodników jest w takim stanie, że aż wstyd pokazywać, a część nie przetrwała... Wszystkie cytrusy, kawy i drzewo herbaciane straciły wszystkie lub większość liści i dopiero teraz odbijają. Cóż, dopóki nie wróci im dawna uroda, mogę pokazać parę swoich świeżo skiełkowanych roślinek, dawno w końcu nie pisałem. :)
     Przęśl zielona (Ephedra viridis), zwana również herbatą Mormonów, jest wiecznie zielonym krzewem pochodzącym z Ameryki Północnej i dorastającym do wysokości 2 metrów oraz osiągającym szerokość od 1 do 3 metrów. W naturze występuje na terenach wyżynnych porastając gleby suche, piaszczyste i niezbyt żyzne. Ciekawostką jest fakt, iż jest to roślina nagonasienna, czyli jest bliżej spokrewniona z iglakami niż z np. nieco podobnym do niej z wyglądu żarnowcem.
      Ziele przęśli zawiera wiele alkaloidów, m. in. efedrynę oraz pseudoefedrynę, których stężenia wahają się w zależności od gatunku, warunków odmiany i cech danej rośliny. W medycynie chińskiej herbata z przęśli chińskiej (Ephedra sinica), zwana również Ma huang, wykorzystywana jest jako lek na katar, przeziębienia czy astmę. Herbata z przęśli wykazuje również działanie pobudzające układ nerwowy oraz metabolizm (dlatego była spożywana przez Mormonów, unikających innego popularnego pobudzacza - kofeiny), dzięki czemu jest całkiem skutecznym spalaczem tłuszczu oraz środkiem poprawiającym wydolność organizmu podczas ćwiczeń.
     Przęśl była dla mnie jedną z najtrudniejszych do uzyskania roślin - siejąc kilkanaście razy nasiona z różnych sklepów i kupowanych w różnych latach wykiełkowało mi w sumie 10 roślin z ponad 100(!) zamówionych nasion. Nasiona przęśli delikatnie przecieramy papierem ściernym, a następnie moczymy w letniej wodzie przez 24 godziny. Następnie wysiewamy do wyprażonej ziemi na głębokość 0,2-0,5 cm. Ja użyłem podłoża do kaktusów wymieszanego z torfem uniwersalnym i keramzytem w proporcjach 1:1:1. Naprawdę polecam wyprażenie ziemi w mikrofali lub w piekarniku - siewki przęśli są BARDZO wrażliwe na choroby grzybowe - dziewięć roślin z dziesięciu padło wkrótce po wykiełkowaniu wskutek jakiejś choroby i ostała mi się tylko jedna siewka, która przezimowała i nawet daje sobie radę :). Samo kiełkowanie jest już dość szybkie i trwa 2-4 tygodnie. Doniczki wyjątkowo nie powinny być przykryte folią w celu utrzymywania wilgotności powietrza - siewki przęśli muszą być hartowane od urodzenia do niższej wilgotności.
      Na początku przęśl rośnie bardzo powoli, a sporo siewek umiera - na zdjęciu pokazałem nieco ponad półroczną roślinę. Preferowane przez nią podłoża powinny być dobrze przepuszczalne, napowietrzone podłoże, dobrym pomysłem będzie dodanie do niego piasku, perlitu czy keramzytu - w końcu w naturze te rośliny świetnie sobie radzą na piaszczystych terenach. 

Siewka E. viridis.
      O ile podczas wysiewu należy utrzymywać dość wilgotną glebę, to wkrótce po wykiełkowaniu powinniśmy ograniczyć podlewanie - mimo, że na to nie wygląda, rośliny te są prawie jak sukulenty :) a tak małe siewki w wilgotnym podłożu to wręcz zaproszenie dla uczty dla grzybów. Swoją Ephedrę podlewam dosłownie kieliszkiem wody raz w tygodniu. Światła za to przęśl powinna mieć jak najwięcej. Młodsze rośliny powinny mieć dostęp do światła rozproszonego, a te starsze mogą stać i w bezpośrednim nasłonecznieniu. Nawozić Ephedry powinno się tak jak sukulenty - rzadko i nie za dużo. Roślinę oczywiście można wynosić na dwór, jednakże nawet dorosłe rośliny raczej nie wytrzymają temperatur poniżej -6 do -8 stopni Celsjusza. Warto zapewnić im na okres zimowy oświetlony kącik w domu w pomieszczeniu z niższą o kilka stopni temperaturą. 
 Inne ujęcie.
       Ephedra, zwłaszcza, gdy jest młoda, jest wrażliwa na choroby grzybowe atakujące system korzeniowy. Na szczęście została u mnie oszczędzona i przez tarczniki, i przez przędziorki. Nie wiem jak sprawa wygląda z innymi szkodnikami, ale przypuszczam, że ten gatunek nie ma u nas wielu wrogów. Jeśli chcemy zebrać jakiś plon z przęśli, to musimy się uzbroić w cierpliwość - na plantacjach zbiorów dokonuje się na dwuletnich roślinach, w naszym klimacie i "szalonym" tempie wzrostu pewnie co najmniej rok trzeba doliczyć...